Chciałabym się podzielić z Wami moją historią. Wiem, że to temat, który dotyczy wielu z nas. Chodzi mi o otyłość, która jest skutkiem zmian hormonalnych – w moim przypadku był to zespół policystycznych jajników PCOS. Opowiem Wam też, jak w naprawdę łatwy i szybki sposób pozbyłam się w sumie 41 kilogramów! Czekam na Wasze komentarze i historie pod wpisem.
A teraz zapraszam do lektury :)
Byłam bardzo aktywnym dzieckiem, nastolatką, a potem młodą kobietą. Ciężko mi było usiedzieć w miejscu, wciąż gdzieś biegałam, ciągnęło mnie do sportu. Uwielbiałam szczególnie siatkówkę i przez lata należałam do różnych drużyn siatkarskich. Czułam się jak ryba w wodzie na boisku, wśród moich koleżanek.
Niestety moja waga nadal rosła a ja stawałam się coraz większa. Z przerażeniem przymierzałam kolejne ubrania z szafy i patrzyłam w lustro. Wszystko za ciasne, szczególnie w brzuchu, udach, biodrach… Nie miałam też energii, czułam się ociężała. Prawdopodobnie wszystkie diety, których próbowałam, rozregulowały mój metabolizm i miałam coraz większe problemy z trawieniem. Opuszczałam treningi, bo po prostu wstydziłam się wychodzić na boisko... Bo czy widzieliście kiedyś grubą siatkarkę? Trener wziął mnie wreszcie na rozmowę i powiedział, że nie będę mogła zostać drużynie, jeśli czegoś z sobą nie zrobię. To był dla mnie szok. Zmotywowałam się, postanowiłam zawalczyć po raz kolejny o siebie i swoją pasję. Tym razem podeszłam do odchudzania bardzo profesjonalnie - w ten sposób zaczęły się moje wędrówki po dietetykach i lekarzach…
Coś się zmieniło w okolicach 23. urodzin. Moja waga nagle zaczęła rosnąć. Początkowo obwiniałam swoją dietę. Jak każdy chyba lubiłam czasem skoczyć ze znajomymi na pizzę, burgery czy zjeść chipsy. Kiedy zaczęłam tyć, odstawiłam wszystkie niezdrowe rzeczy. Postanowiłam nawet, że zostanę wegetarianką 😉 To trwało tylko kilka miesiący, potem byłam na różnych dietach - kapuścianej, Dukana, wysokobiałkowej, a nawet stosowałam głodówki.
W końcu trafiłam do endokrynologa. Po serii badań usłyszałam: zespół policystycznych jajników, czyli PCOS. Nie bardzo wiedziałam, co to jest i o co chodzi. Zaczęłam czytać. To, czego dowiadywałam się, tylko coraz bardziej mnie przerażało i frustrowało. Każdej nocy, zamiast spać, tuliłam poduszkę i zalewałam ją łzami.
Jednym ze skutków PCOS są zaburzenia metaboliczne. Wiele dziewczyn drastycznie tyje i nie może zrzucić dodatkowych kilogramów. Nie pomagają diety i ogólnie zdrowy styl życia. Tak samo było ze mną. Ze szczupłej i zgrabnej siatkarki, zamieniłam się – i tu nie żartuję – w niemalże zawodnika sumo. Kiedyś ważyłam 55 kg i były to same mięśnie. W ciągu roku przybyło mi 32 kg!Byłam bardzo gruba i fatalnie się w tym czułam.
Załamałam się zupełnie. Zamknęłam się w domu, odcięłam od znajomych. Miałam wrażenie, że mój świat runął. Nie mogłam już robić tego, co uwielbiałam. Życie z ciężarem dodatkowych kilogramów stawało się nie do zniesienia. Co z tego, że co rano wychodziłam nawet pobiegać, jak po 500 m byłam już cała spocona i zdyszana.
Odcięłam się od świata, ale wcale nie wypełniłam go batonikami, chipsami i innym śmieciowym jedzeniem. Nadal jadłam prawidłowo 5 posiłków dziennie, dużo warzyw, zero słodyczy. No i co? No i niestety nic. Dalej tyłam. Ważyłam 87 kg i tylko w myślach prosiłam wszystkie siły, żeby nigdy nie pokazały na wadze 100.
Ponieważ nie mogłam już grać w siatkówkę ani biegać, to postanowiłam pływać. Wydawało mi się, że połączenie sportu i zdrowego odżywiania pomoże. Niestety przy PCOS na niewiele to się zdało.
Najgorszy był moment, w którym waga pokazała 100,3 kg. Usiadłam na podłodze w łazience i długo, długo płakałam. Miałam wrażenie, że to już jest koniec. Nie tak miało wyglądać moje życie! Czułam się pokonana przez moje własne ciało! Zmiany hormonalne doprowadziły do otyłości, a ta z kolei odbierała mi cała radość życia. Miałam 24 lata, PCOS i ważyłam ponad 100 kg.
Szczerze mówiąc, niewiele osób rozumiało przez co przechodzę. Dla większości byłam po prostu kolejnym grubasem, który siedzi na kanapie, gapi się w telewizor i je. Co z tego, że to w ogóle nie była prawda! Wiele razy zdarzało mi się słyszeć za plecami przykre szepty.
Jedynymi osobami, od których dostałam wsparcie, i które wiedziały, że nie jest to kwestia mego lenistwa albo zaniedbań, były dziewczyny z podobnym problemem, czyli otyłością wywołaną zmianami hormonalnymi.
Szukałam w internecie kontaktu z nimi i na jednej z grup dla kobiet cierpiących na PCOS poznałam Agatę. Pewnego dnia napisała do mnie prywatną wiadomość:
W ten właśnie sposób opowiedziała mi o Ketomorin. To całkowicie naturalna metoda odchudzająca. Idealnie połączone ekstrakty z liści moringa i karczocha sprawiają, że człowiek sam chudnie, nawet nie wie kiedy.
Nie zastanawiałam się ani chwili, weszłam na podaną przez Agatę stronę i zamówiłam od razu opakowanie. Kiedy po dwóch dniach dotarła do mnie przesyłka, nie mogłam się doczekać kolejnego poranka. Łyknęłam pierwszą kapsułkę i… Pomyślałam sobie, że muszę podejść do tego na spokojnie. Po co mam się znowu rozczarować?
Zaczynając przyjmować Ketomorin ważyłam 103,4 kg. Po pierwszym tygodniu – 97,8 kg! Byłam taka szczęśliwa! Oczywiście zaraz wysłałam Agacie MMS-a ze zdjęciem tego wyniku na wadze. Ponad 5 kilogramów w tydzień, mimo PCOS, czy mogłabym chcieć czegoś więcej?
Z tygodnia na tydzień spadek wagi był coraz bardziej zauważalny. Po miesiącu było -14,4 kg! To oznaczało, że na wadze z przodu jest już 8, a nie 1 czy nawet 9. Wiecie, jakie to superuczucie, gdy człowiek w końcu pozbywa się zbędnego ciężaru? Czułam się taka lekka! Waga poleciała w dół, a za nią kolejne centymetry. Musiałam nawet kupić parę nowych spodni, bo stare były o wiele za duże…
Zmiany były widoczne nie tylko dla mnie, ale i dla rodziny i znajomych. Coraz więcej osób mówiło, że wyglądam lepiej. Gratulowało, że wzięłam się za siebie (już nie miałam siły tłumaczyć, że nigdy siebie nie zaniedbałam!), a nawet pytało o sposób.
Po kilku miesiącach z dumą mogę powiedzieć, że ważę 64,1 kg, czyli ubyło mi dokładanie 39,3 kilograma. Z rozmiaru 50 zeszłam do 38! Już nie słyszę przykrych szeptów ani nie widzę głupich uśmieszków. I nie mogę uwierzyć, że znowu wyglądam tak dobrze!
Ale najbardziej jestem wdzięczna Agacie, że nie trzymała sekretu tylko dla siebie. I tak mam uczucie straconego czasu. Teraz jednak sobie to odbijam. Wróciłam do aktywności, często spotykam się ze znajomymi, już nie siedzę zamknięta w czterech ścianach. Jest jeszcze jeden miły aspekt - wielu fajnych chłopaków ogląda się za mną, a jeden nawet… nie będę na razie pisać, żeby nie zapeszyć ;-)
Postanowiłam się podzielić z Wami tą historią, bo wiem, że jak ważna jest nadzieja. Nadzieja wszystkich kobiet, które tyją przez hormony, nazywa się Ketomorin. Skoro mnie się udało, to Wam na pewno też! PCOS to nie wyrok, który każe nam nosić wyłącznie ogromne spodnie i wielkie bluzki. Wejdźcie na podaną stronę producenta (Unikajcie podróbek! Tak, tak, już się pojawiły, co tylko świadczy o sile Ketomorin!) i skorzystajcie ze specjalnej promocji. Kliknijcie niebieski link poniżej.
Specjalna oferta ważna do 23:59
P.S Zostaw swój komentarz, będzie mi miło ;)
Zamówić można na stronie producenta z rabatem 50% tutaj >>>